Dominika Wojciechowska wyciągnęła mnie w październiku 2013 na szybki wypad do Monachium. Wszystko za sprawą Wesołej Środy z LOTem (serio ;). I tak, decyzję o wyjeździe podjęłam w przeciągu mniej więcej minuty, drugie tyle trwał zakup biletów lotniczych i byłyśmy ustawione :)
Rowerem podróżuje się tam bardzo przyjemnie, a rowerowe parkingi są często gęsto usytuowane w mieście. Wygodnie.
Kampus uczelni technicznej. Ekstra!
Stare miasto, to i stara architektura.
Nie przypominam sobie, żebym robiła to zdjęcie Indianie... Dominika? Przyznajesz się?
Zielono w centrum handlowym Herzoga&DeMeurona.
Po godzinach chodzenia pamiętam do tej pory, jak epicko bolały nas nogi... Ale szczęśliwie jest na to sprawdzony sposób:
Skorzystałyśmy z możliwości uczestniczenia w oprowadzanych wycieczkach po mieście. Strzał w dziesiątkę! Przewodniczka zarażała entuzjazmem w przeciągu pierwszych już minut, sypała śmiesznymi anegdotami na lewo i prawo i naprawdę przybliżyła nam historię oraz styl Monachium. Tu: przystanek w katedrze i leciutko skrzywdzony wizualnie papież.
.
Skoro Monachium, to też BMW!
Widziane nawet z góry, ze szczytu wieży.
Muzeum sztuki nowoczesnej wydało nam się wyjątkowo atrakcyjne przy takiej pogodzie...
Dziewczyny i Dali.
A tu w oddali!
Na pożegnianie - po monachijsku - piwko.
Munich beer in brewery - kinda expensive. Beer with Yannick in 2 years after Lisbon - priceless! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz